Drukuj

Kazanie zostało przygotowane przez Hannę Trandę z okazji Ogólnopolskiej Ekumenicznej Konferencji Kobiet, która odbyła się w Bratoszewicach w dniach 16-18.11.2007 r.

A gdy szli, wstąpił do pewnej wioski; a pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła go do domu. Ta miała siostrę, a na imię jej było Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała jego słowa. Marta zaś krzątała się koło różnej posługi; a przystąpiwszy, rzekła: Panie, czy nie dbasz o to, że siostra moja pozostawiła mnie samą, abym pełniła posługi? Powiedz jej więc, aby mi pomogła. A odpowiadając rzekł do niej Pan: Marto, Marto, troszczysz się i kłopoczesz o wiele rzeczy; niewiele zaś potrzeba, bo tylko jednego; Maria bowiem dobrą cząstkę wybrała, która nie będzie jej odjęta

Łukasza 10: 38-42

Pragniemy dziś zająć się historią Marii i Marty, jednakże fragmenty poprzedzające tę opowieść, jak też następujące po niej ukazują istotę roli Jezusa, tzn. że przez Jego obecność, słowa i nadprzyrodzone dzieła, Królestwo Boże znalazło się w zasięgu każdego człowieka w każdym miasteczku i mieście, przez które On wędrował, a napotkani ludzie musieli zadecydować jaki będzie ich stosunek do Niego i do Jego Królestwa.
     Jezus wskazywał uczniom, że przyznanie się jakiejś osoby do Niego lub wyparcie się Go tutaj na ziemi, zadecyduje o tym, czy On sam przyzna się do tej osoby, czy też wyprze się jej w niebie. A zatem ludzie mieli tak wiele do zadecydowania w tak krótkim czasie, a od ich decyzji zależeć miał wyrok sądu ostatecznego.
     Żądania Chrystusa były olbrzymie i naglące, ale scena z Marią i Martą pokazuje nam według jakich kryteriów osądzali współcześni Jego Osobę i Jego żądania. Oczywiście tak, jak to dzieje się dzisiaj, osądzali Go w świetle swoich wcześniej ukształtowanych norm, swoich ustaleń decydujących co w życiu jest najważniejsze, swoich koncepcji uczciwości i sprawiedliwości, swoich poglądów religijnych oraz opinii - zarówno osób świeckich, jak i duchownych na temat nauk wynikających z Biblii. Gdyby Jezus bardziej pasował do ich pojęć w tych sprawach, niewątpliwie więcej ludzi zaakceptowałoby jego żądania. Ale – jak pokazuje ta scena – musiał On często wskazywać im, że ich założenia, normy, wartości i koncepcje były źle rozumiane i błędne, a czasami po prostu pełne przewrotności i hipokryzji. W konsekwencji, gdy ludzie odkryli czego Chrystus w rzeczywistości nauczał i żądał, ich początkową reakcją było często zdumienie, a czasami oburzenie i niechęć.
     Tak, jak to miało miejsce w przypadku Marty, która uważając, że jej siostra traktuje ją niesprawiedliwie, prosi Jezusa, aby zwrócił jej uwagę i zażądał sprawiedliwości. Odpowiedź Jezusa jest zupełnie inna od tej, której oczekiwała. Albowiem w tej historii Jezus nawołuje do radykalnego dokonania hierarchizacji ludzkich wartości, proporcji i ambicji, a Jego wezwanie spotyka się z różnymi reakcjami.
     Sednem tej opowieści jest to, że wśród wszystkich obowiązków i potrzeb naszego życia jest jedna najwyższa potrzeba, która musi mieć zawsze pierwszeństwo i która – w momencie, gdy okoliczności zmuszą nas do wyboru – musi być wybrana kosztem innych. Tą najważniejszą potrzebą jest siedzenie u stóp Jezusa i słuchanie Jego słowa. Jeżeli Stwórca chce nas odwiedzić i mówić do nas tak, jak w swoim wcieleniu odwiedził i mówił do Marty i Marii, to naszym pierwszym obowiązkiem jako Jego stworzeń jest siedzenie u Jego stóp i słuchanie tego, co On mówi.
     Łatwo jest utracić z pola widzenia priorytet potrzeb i pozwolić, żeby inne potrzeby zajęły pierwsze miejsce. Nie trzeba być wcale ateistą lub zatwardziałym grzesznikiem, aby tak się stało. Marta nie była nieprzyjacielem Jezusa, lecz była jedną z najbardziej oddanych i duchowo otwartych uczennic. Gdy Jezus przyszedł do jej wsi, to właśnie ona przyjęła Go do swojego domu a jej miłość i oddanie Jezusowi spowodowały, że wzięła na siebie cały ciężar przyjęcia Go tak godnie, jak tylko potrafiła. Oznaczało to, że przygotowanie pokoju gościnnego, zakup żywności, gotowanie, pieczenie, podawanie posiłków i zmywanie naczyń nie zostawiało jej czasu na spokojne słuchanie tego, co Jezus mówił. Nie oznaczało to oczywiście, że nie doceniała rozmowy z Nim – doceniała to nie mniej niż jej siostra Maria, ale miała bardzo jasne i stanowcze zdanie na temat tego, co powinno być zrobione, gdy się przyjmuje gościa tak ważnego jak Jezus.
     Gdyby ją o to zapytano...
Gdyby to nie była historia biblijna, ale sytuacja, która może się przydarzyć każdej z nas, np. rozmowa z własną siostrą lub z przyjaciółką, która postępuje inaczej niż tego od niej oczekujemy. Jak by ta rozmowa wyglądała?

     Zatem zastanówmy się nad tym, o co można by zapytać obie siostry.
Mario, co robisz? Dlaczego siedzisz u stóp Jezusa? Dlaczego nie pomagasz swojej siostrze przyjąć godnie takiego Gościa? Czy jej wysiłek nic cię nie obchodzi?
Co chcesz usłyszeć od Jezusa? Czy myślisz, że pan Jezus powie ci coś ważnego?

     A jakie pytania zadalibyśmy Marcie?
Marto, co mówisz? Dlaczego masz za złe siostrze to, że słucha waszego Mistrza? Dobrze, że troszczysz się o Gościa. Czy nie interesuje cię, co Pan Jezus chce powiedzieć? Dlaczego masz do niego pretensje? Marto, przyznaj się, że jesteś zazdrosna o dobry kontakt Marii z Mistrzem.

     Gdyby Martę zapytano o zdanie na temat przyjmowania gości, to niewątpliwie wyjaśniłaby, że prawdziwa miłość jest praktyczna i że praca musi być przed przyjemnością i dlatego czuła urazę do Marii, która jej zostawiła pracę, siadła u stóp Jezusa i słuchała Jego słów. Oznaczało to, że Marii przypadła cała przyjemność, a Marcie cała praca. Według Marty, Maria była egoistyczna, pozbawiona zasad i nielojalna.
     Chrystus na to nie zareagował, więc wydawało się nawet, że zachęca Marię do złego zachowania, pozwalając jej siedzieć i mówiąc do niej. Już ten fakt powinien skłonić Martę do zastanowienia się czy jej podejście jest słuszne, ale zamiast zastanowienia się nad własną hierarchią potrzeb, podeszła do Jezusa i zwróciła Mu uwagę, że czyni niesłusznie zachęcając Marię do tak nielojalnego zachowania. Marta nie miała racji. Kochała Jezusa i była Mu oddana, ale fałszywe poczucie potrzeb i priorytetów doprowadziło ją do punktu, w którym zakwestionowała poczucie sprawiedliwości u Tego, któremu tak bardzo chciała służyć.
     Jezus skarcił ją w sposób łagodny, lecz stanowczy – nie oznaczało to, że nie doceniał usługiwania w ogóle, a szczególnie jej usługiwania. Albowiem od sług domagał się, by byli zawsze gotowi do służby i jednocześnie, żeby byli wierni i uczciwi w tej służbie. Ale odwiedzając dom Marty był w podróży.
     A zatem dokąd szedł, gdy to się stało? Był w drodze do Jerozolimy, w drodze na śmierć. Cała Jego istota była zaangażowana w wewnętrzną walkę – podporządkowania siebie woli Bożej. Gdy przybył do tego domu w Betanii, był to wielki dzień dla jego gospodarzy i dlatego Marta postanowiła uczcić tę okazję w najlepszy sposób. Krzątała się i gotowała, a tego właśnie Jezus nie oczekiwał. Po prostu chciał odpocząć. Zbliżając się do krzyża z niepokojem w sercu, zboczył z drogi, skierował się do Betanii, by tu na kilka godzin oderwać się od natarczywego tłumu; Maria dała Mu to uspokojenie, Marta zaś – przez swoją gościnność – zakłócała nastrój spokoju i odpoczynku.
     Sformułowanie "jedno jest potrzebne" może oznaczać – "Nie potrzebuję takiej gościny, najprostszy posiłek mi w zupełności wystarczy". Maria zrozumiała o co chodzi, a Marta "uszczęśliwiała" Go po swojemu.
     Mamy tu do czynienia ze zderzeniem różnych temperamentów. W życiu religijnym zwykle nie zwracamy uwagi na ludzkie temperamenty, choć bywa tak, że człowiekowi aktywnemu trudno jest zrozumieć osobę pogrążoną w kontemplacji, a z drugiej strony osoba w ciszy oddająca się medytacji będzie skłonna patrzeć z góry na ludzi zbyt aktywnych. To jest naturalne. Bóg nie stworzył wszystkich ludzi jednakowymi. Każdy w inny sposób służy Bogu. Bóg potrzebuje zarówno Marii, jak i Marty. Jednakże trzeba umieć dokonywać mądrych wyborów.

Księga Hioba 28: 20 i 28

     Czas, który Jezus miał spędzić z dwiema siostrami był ograniczony. Należało się więc zastanowić czy nie ograniczyć się do minimum pracy – przygotować skromny posiłek i jak najwięcej czasu przeznaczyć dla Jezusa, aby mógł do nich mówić i przebywać w ich towarzystwie. Wiadomo co w tych okolicznościach wybrałby Jezus – a mianowicie towarzystwo Marty zamiast jej usług. Nie ulega wątpliwości co w rzeczywistości Chrystus uznał za bardziej potrzebne Marcie. Ale zdanie Marty na temat tego, co musi być zrobione, różniło się od zdania Jezusa i jak to teraz widać było błędne.
     Ona chciała dobrze, kochała Jezusa i myślała, że Mu służy, ale jej poczucie proporcji spraw koniecznych pozbawiało w rzeczywistości Jezusa tego, na czym Mu najbardziej zależało a ją jednocześnie pozbawiało tego, czego ona najbardziej potrzebowała.
     Mamy tu do czynienia z wieloma trudnościami życia. Jak często chcemy być uprzejmi wobec ludzi, ale uprzejmi na swój własny sposób; a jeżeli dowiemy się, że ten nasz sposób nie był konieczny, zaczynamy się dąsać i obrażać, czujemy się lekceważeni. Jeżeli chcemy okazać komuś uprzejmość, najpierw musimy starać się wejrzeć do serca osoby, której chcemy pomóc, zapomnieć o sobie i myśleć tylko o tym, czego ona potrzebuje. Jezus kochał Martę, a Marta kochała Jezusa , ale swoją uprzejmość wobec Niego okazywała w swój sposób, co właściwie było brakiem uprzejmości, ponieważ Jego serce przede wszystkim potrzebowało spokoju. Jezus kochał Marię, a Maria kochała Jezusa i – rozumiała Go.
     Często my też tak czynimy, np. ktoś chce nam coś ważnego powiedzieć, a my ciągle mu przerywamy, albo wychodzimy z pokoju zaparzyć herbatę czy kawę. Nie potrafimy się skupić na tym, co ktoś do nas mówi. Jest też tak, że czasami nieświadomie odwlekamy usłyszenie jakiejś wiadomości, albo wręcz przerywamy czyjąś wypowiedź – zwłaszcza, gdy nie jest pomyślna – zapewniając tę drugą osobę, że będzie inaczej. Bardzo często jesteśmy zbyt pewne (pewni) swoich racji. Często też przerywamy czyjąś wypowiedź, bo się boimy tego, co możemy usłyszeć, bo być może będziemy musiały (musieli) się do tego ustosunkować w bardzo konkretny sposób.
     Historia ta jest również lekcją dla nas. My też jesteśmy w podróży. Życie jest za krótkie, by zrobić wszystko. Podobnie jak Maria będziemy musiały wybierać i to bardzo rozważnie. Sprawy życiowe nie ułożą się same w kolejności swojej właściwej ważności. Jak współcześni Jezusowi ludzie – tak samo my wiele mamy do zadecydowania w tak krótkim czasie, a od naszych decyzji zależeć będzie wyrok sądu ostatecznego. Jeżeli świadomie nie uczynimy "siedzenia u stóp Jezusa i słuchania Jego słów" naszą potrzebą numer jeden, to tysiąc innych rzeczy i obowiązków, z których wszystkie będą się wydawały koniecznymi, zajmą nasz czas i energię, i pozbawią nas "dobrej cząstki" w naszym życiu.
     Dlatego módlmy się o dar Bożej mądrości w celu nowego rozumienia naszego życia i hierarchii naszych potrzeb. AMEN.